Drugi dzień za mną. Nie mogę ogarnąć totalnie ich rytmu dnia ;P pobudka o 9:30 śniadanie od 10 do blisko 11, potem coś tam wcinali na mieście, bo dzieciaki były na jakiś urodzinach klubu i w kinie. Kolacja o 20 (jajka na miękko-fuj, frytki, kawior i sałata (nie sałatka ;D )) Pomagałam kłaść spać chłopców (w zasadzie Noah, bo Sacha uczył się czegoś z mamą jeszcze)czytanie książek francuskich na dobranoc idzie mi wspaniale xD tworzę nowy język. Chciałam nauczyć Noah jak są po angielsku zwierzątka z jego książki, ale nie licząc kangaroo, reszta zwierzątek to wedug niego 'łotstat' 'hustat' 'verynice' i tym podobne :P ale liczenie i alfabet przypadło im do gustu. Jutro popróbujemy polski, bo 'dobranoc' bardzo im się spodobało :)
Nie wiedziałam, że moje imie jest takie międzynarodowe ;P otóż okazuje się, że jest bardzo popularne tutaj i chłopcy nie mówią Ula, tylko Ursula ^^ a z tym francuskim 'erh' brzmi to przeuroczo ^^
Wszystko świetne, poza jedną sprawą... ; /
brakiem Ciebie. <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz